W świecie, w którym już niemal wszystko można dostać w formie instant, także zdrową cerę i idealną sylwetkę chciałybyśmy mieć niemal od ręki. Mimo szerokiej edukacji, coraz większej wiedzy, nadal łapiemy się na hasła: „10 cm mniej po pierwszym zabiegu”, „gładka skóra w tydzień”, „bez wysiłku, lekko i przyjemnie”. Niestety bolesna prawda jest taka, że nasza cera i nasze ciało w nosie mają reklamowe hasła i są gotowe do współpracy tylko w jednym przypadku: kiedy dbamy o nie regularnie.
Oczywiście prawdą jest, że dzisiaj o spektakularne efekty w dziedzinie kosmetologii i medycyny estetycznej dużo łatwiej niż kiedyś. Mamy lepsze narzędzia, precyzyjniej dobieramy kosmetyki, wprowadzamy coraz to nowsze i skuteczniejsze rozwiązania. Jesteśmy więc w sytuacji o niebo lepszej niż nasze babki, a nawet mamy. O osiąganych przez nas efektach one mogły tylko marzyć.
Narzędzia to jednak nie wszystko. Przede wszystkim nie działają one jak magiczna różdżka. Oczywiście są takie zabiegi, przy których efekt widać niemal natychmiast (takie jak Accent Prime czy Storz). W żadnym przypadku nie jest jednak tak, że raz wykonany zabieg da nam długotrwały czy nawet wieczny efekt. Nie bez przyczyny praktycznie każdy z takich zabiegów jest rekomendowany do wykonania w serii. Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z leczeniem kwasami, endermologią czy modelowaniem sylwetki. Tak samo jak jeden, nawet katorżniczy trening, nie da nam silnych mięśni, tak 3-dniowa głodówka nie zagwarantuje trwałej utraty kilogramów. W przypadku dbania o twarz czy ciało reguła jest dokładnie taka sama. Regularność, regularność i jeszcze raz regularność.
Po raz dziesiąty w tym tygodniu przeszłaś obok sklepu z kostiumami kąpielowymi dla prawdziwych chudzielców, po raz setny obejrzałaś reklamę egzotycznych wakacji z modelką o pięknie wyrzeźbionej sylwetce w roli głównej i ani razu nie byłaś na siłowni… Już wiesz, że plan na idealne bikini wziął w łeb, bo ze stycznia zrobił się marzec, a z marca lipiec i tak o to ambitne plany na uzyskanie smukłej sylwetki spaliły na panewce. Uznajesz, że nie ma już co się katować, bo i tak jest za późno, ani ćwiczenia ani kosmetyka już tutaj niewiele pomogą, więc z czystym sumieniem zasiadasz na kolejną porcję lodów…
Znasz podobne historie? Przeżyłaś? A może właśnie przeżywasz? Mamy dla Ciebie kilka rad, jak przeżyć ten trudny czas. Trudny dla każdej z nas, bo nawet jeśli widzisz kobietę o idealnym ciele, to uwierz nam, ona często tak nie myśli.
Przede wszystkim, chciałybyśmy Ci powiedzieć, że nie można dać się zwariować. Oczywiście, każda z nas chciałaby mieć ciało jak nasze fit gwiazdy i modelki prezentujące stroje kąpielowe. Pamiętaj jednak, że w przypadku każdej z nich to efekt bardzo ciężkiej pracy nad własnym ciałem, wielu wyrzeczeń, a przy tym często… trochę magii photoshopa. Nie każda z nas będzie nosić rozmiar xs albo s i nie ma w tym absolutnie nic złego. Przede wszystkim ma się liczyć nasze zdrowie i dobre samopoczucie. Kilka centymetrów więcej w talii to jeszcze nie śmiertelny grzech. Grzechem jest, jeśli te centymetry coraz szybciej rosną, a mięśnie zamieniają się miejscami z tkanką tłuszczową.
Pijcie wodę, pijcie wodę – powiecie, że wszyscy Wam to nieustannie powtarzają. Dlaczego więc jeszcze i my dokładamy swoje trzy grosze? Po pierwsze, to temat na tyle ważny, że przypominania nigdy dość (przyznajcie się, jak często zdarza się Wam o tym dobrym nawyku zapominać?). Po drugie, picie wody ma ogromne znaczenie nie tylko dla zdrowia, ale też dla skóry i powodzenia zabiegów kosmetycznych. Wspiera je i pozwala Wam osiągać prawdziwie zadowalające efekty.
To w końcu za mało, czy za dużo?
Ostatnio pisaliśmy Wam o endermologii, której jedną z podstawowych zalet jest drenaż limfatyczny ułatwiający organizmowi pozbywanie się z organizmu nadmiaru wody. Problemy z opuchlizną, obrzękami i pozostałymi objawami wynikającymi z zatrzymywania się wody w organizmie, ma spora część z nas. Niestety część wychodzi z założenia, że skoro mają takie problemy z zatrzymywaniem wody przez organizm, to w takim razie powinny jej pić mniej. Nic bardziej błędnego! Woda w organizmie zatrzymuje się z wielu powodów (dieta, hormony, alkohol), ale jednym z nich jest zbyt mała ilość dostarczanych mu płynów. Nasz organizm jest bardzo mądry i gromadzi zapasy. W momencie, w którym otrzymuje zbyt mało wody, to zatrzymuje jej jak najwięcej, a my w efekcie borykamy się z opuchlizną albo zupełnie irracjonalnym poczuciem pełności. Im więcej wody będziemy organizmowi dostarczać, tym mniejsze ryzyko, że będzie on tę wodę próbował zatrzymać.
W wyobraźni wielu z nas ciąża to czas, w którym sfera zabiegów medycyny estetycznej i kosmetologii zamyka przed nami swoje drzwi. Oczywiście z wielu zabiegów w tym szczególnym okresie czasu rzeczywiście trzeba zrezygnować. Istnieją jednak takie, które nie tylko możemy wykonywać, ale również takie, które mogą nam pomóc w codziennej egzystencji. Próbujemy?
Endermologia to właśnie jeden z tych zabiegów, które nie tylko kobietom w ciąży nie są wzbronione, ale rzeczywiście mogą im przynieść konkretną ulgę. Ile z Was, w trakcie ciąży, w okresie letnim, narzekało na spuchnięte łydki i stopy. Ile różnych babcinych sposobów wypróbowałyście, aby ulżyć sobie w tej letniej „niedoli”. Endermonologia, bazująca na drenażu limfatycznym pozwala pozbyć się z organizmu nadmiaru wody, który jest odpowiedzialny za ową niekomfortową opuchliznę, a przy tym działa przeciwobrzękowo. W ciąży nasze hormony szaleją i możemy wypić w ciągu dnia hektolitry wody, a i tak będziemy czuły się opuchnięte. Ulga dla nóg, jaką może przynieść endermologia, jest w takiej sytuacji nie do przecenienia.
Poza tym, są i dodatkowe korzyści, endermologia to skuteczna metoda mechanicznej stymulacji skóry, która w naturalny sposób reaktywuje metabolizm komórkowy, pomaga w walce z wiotczeniem skóry, cellulitem, wspomaga modelowanie sylwetki. Oczywiście w przypadku kobiet w ciąży mówimy wyłącznie o endermologii nóg. Ważne dla przyszłych mam na pewno okaże się to, że mówimy o zabiegu w 100% naturalnym, bezinwazyjnym i takim, który szanuje biologiczną równowagę całego organizmu.
Nastał czerwiec i spora część z nas po dwóch długich majowych weekendach rozpoczęła właśnie akcję pod hasłem „sezon bikini”. Wakacje za pasem, więc z szafy wyciągamy bikini. Jednocześnie, prawie odruchowo sięgamy po buty do biegania, torbę na siłownię albo odkurzamy domową matę do ćwiczeń. Croissanty zastępujemy zdrowymi sokami, a do obiadowego menu powracają ryby, kasze i świeże warzywa. A co z wizytami w salonie kosmetycznym? Potrzebne czy nie?
Prawdą jest, że nic nie zastąpi hektolitrów potu, jakie zostawiamy na siłowni albo biegając w pobliskim lesie. Nic też nie zastąpi zdrowej i zbilansowanej diety. Początek czerwca to też idealny czas na sokowe detoksy oraz inne formy oczyszczania organizmu. Ale skoro już o „odkurzaniu” organizmu mowa, to odwiedziny w gabinecie medycyny estetycznej mogą tutaj sporo pomóc. Istnieją bowiem zabiegi, które przy tym wewnętrznym sprzątaniu potrafią zdziałać cuda. Jednym z nich jest endermologia.
Pozbyć się wody?
W pierwszym odruchu pewnie pomyślicie, że oszalałam. Przecież wszyscy trenerzy, dietetycy i eksperci od „bycia fit” powtarzają, że powinniśmy tej wody przyjmować sporo, a w okresie letnim jeszcze więcej niż w pozostałym czasie (wskazane jest ponad 2 litry wody dziennie). Woda, którą dostarczamy do organizmu powinna nas jednak przede wszystkim nawadniać, odżywiać i „filtrować”. Z pewnością nie powinna się natomiast w organizmie gromadzić, a z taką sytuacją ma do czynienia całkiem spora część z nas. Powodów jest cała masa, ale najpopularniejsze to niedobory wody (sic), dieta bogata w sól i potas, zmiany hormonalne, nękająca coraz więcej kobiet niedoczynność tarczycy, upały. Jeśli więc zastanawiacie się, dlaczego mimo sporej aktywności fizycznej i diety, nadal nie osiągacie wymarzonych efektów i macie nieustanne wrażenie bycia opuchniętą, może warto skierować swoją uwagę w tę właśnie stronę.
Strona 3 z 5