Złośliwi twierdzą, że nie ma drugiej tak bardzo kobiecej cechy, jak zazdrość. Uwielbiamy się porównywać pod każdym możliwym względem: pracy, zarobków, zawartości szafy i oczywiście urody. Najczęściej jednak krytykujemy nie innych, ale same siebie. W końcu nie jesteśmy aż tak ładne, aż tak zgrabne i wysportowane, jakbyśmy chciały. Nie zdajecie sobie nawet sprawy, co w kobiecej głowie może się wydarzyć w trakcie zwykłego wypoczynku na plaży…
W końcu zaczęłaś wymarzony urlop. Czas odpoczynku od codziennych – rodzinnych i zawodowych – obowiązków. Masz często jedyną w roku okazję, aby słodko poleniuchować i wygrzać na słońcu swoje zmęczone ciało. Niestety, kiedy ciało odpoczywa, głowa – wolna od obowiązków – pracuje na zwiększonych obrotach. Twój kobiecy radar natychmiast wychwytuje najpiękniejsze kobiety w pobliżu i rozpoczyna głęboki proces analizy, w wyniku którego… cały twój wakacyjny relaks pryska niczym mydlana bańka.
Pierwsza napotkana dziewczyna ma talię, o której Ty tylko możesz pomarzyć. Dlaczego nie ćwiczyłaś więcej? Jak to możliwe, że na dwa tygodnie przed urlopem pozwalałaś sobie na ekstrawagancje w postaci lodów i prosecco? W końcu, gdybyś tyle nie jadła i więcej czasu spędziła na siłowni i jednak częściej odwiedzała gabinet kosmetyczny, to może mogłabyś zbliżyć się do takiego efektu. Chwilę później twoją uwagę zwracają śliczne, po prostu śliczne i wysportowane nogi przechodzącej obok dziewczyny. W głowie zaczynasz więc odruchowo układać plan biegowy gotowy do wdrożenia natychmiast po powrocie z urlopu. Przeklinasz samą siebie, bo przecież mogłaś do walizki spakować sportowe buty i treningi mogłabyś zacząć od razu.
Czara goryczy przelewa się w momencie, kiedy patrzysz na leżak obok. Dziewczyna w skąpym bikini prezentuje śliczny i zadbany biust, który wygląda jak z okładki kolorowego czasopisma. Kontemplując jej urodę, jednocześnie przebiegasz w myślach adresy wszystkich znanych ci klinik medycyny estetycznej i zastanawiasz się, czy jeszcze przed końcem sezonu dałoby się coś zrobić w tym temacie. Naprawdę?
Naprawdę. Perfekcjonizm jest super, ale w określonych granicach. A z nami jest już tak, że nawet kiedy ktoś nam powie, że mamy piękne nogi, super płaski brzuch albo zgrabną pupę, to natychmiast wręcz padnie odpowiedź: „no co ty, zobacz, jakie tutaj mam fałdki” albo „wcale nie, wiesz, ile jeszcze pracy przede mną”? Z jednej strony to świetnie, że potrafimy sobie stawiać wyzwania i dążyć do ideału. Z drugiej jednak, może warto nauczyć się sztuki odpuszczania. Zamiast mówić sobie, że nie jest idealnie i nadal to nie to, warto cieszyć się z już osiągniętych efektów i rozsądnie planować kolejne etapy. Nawet jeśli odpuściłaś kompletnie przygotowania do sezonu bikini, to samobiczowanie na plaży w niczym Ci nie pomoże, a tylko zepsuje radość urlopowania. Ciesz się tym, co masz w tej chwili, a planowanie intensywnych działań zostaw na powrót.
Plaża to idealne miejsce na początek walki o lepszą siebie. Niejednokrotnie to właśnie na wakacjach zapadają decyzje o zmianie stylu życia, które potem przeradzają się w spektakularne metamorfozy. Nic zresztą dziwnego – nie ma chyba bardziej motywującej do działania sytuacji niż moment, kiedy w bikini czujesz się po prostu niekomfortowo i nieustannie masz wrażenie, że jesteś najgrubszą laską na plaży (co z reguły nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, ale nasza głowa wie swoje). Nie można jednak pozwolić, aby cały nasz wakacyjny czas zajęły wymówki czynione samej sobie. Nie ma też sensu tworzenie wielkich treningowych planów – realizowane będą one w zupełnie innej rzeczywistości i warto, aby do niej przystawały. Na plaży łatwo ułożyć plan 6 1,5-godzinnych treningów tygodniowo, ale jeśli masz rodzinę i pracę, to o jego wykonanie w codziennej rzeczywistości trochę trudniej. Wakacyjne przemyślenia można jednak – i warto! – wykorzystać w nieco inny sposób.
Krok pierwszy – zacznij od diety
Pomyślisz, że zwariowałyśmy. Zaczynać dietę na wakacjach, też pomysł. Ale jak się lepiej zastanowić, to może wcale nie taki głupi. Lato to czas świeżych owoców i warzyw, które pachną wręcz obłędnie. Może więc warto zamiast dwóch kolorowych drinków, spróbować świeżo wyciskanego soku albo koktajlu na mleku roślinnym? Kto powiedział, że na wakacjach trzeba jeść niezdrowo? Nad morzem czekają świeże ryby, w górach zdrowe sery i regionalne przysmaki (może nie niskokaloryczne, ale pełne zdrowych i dobrych kalorii, nie to co fast foody). Jeśli do tego jeszcze jesteś za granicą, to masz świetną okazję, aby przekonać się do owoców morza, które stanowią świetne źródło białka (i zastępnik dla mięsa).
Krok drugi – lato bez kompleksów
Kolejna rada z cyklu „nie ma mowy”. Jak już złapiesz się na tym nieustannym niezadowoleniu z samej siebie, to spróbuj podjąć wyzwanie myślenia na przekór. Tak często się nie doceniamy, wiecznie krytykujemy, oczekujemy, że możemy więcej i lepiej. I to wszystko jest ok. Ale może tak od czasu do czasu warto się zastanowić, co w sobie lubimy. Co nam się podoba? Może szyja albo łydki, może ramiona, a może właśnie pupa. Poćwiczmy na plaży komplementowanie samych siebie. Sztuka pozytywnego myślenia jest jak każdy inny mięsień – nad nią też trzeba pracować. Spacerując po plaży możemy też trochę popracować na sylwetką: wyprostować plecy, złączyć łopatki, rozszerzając w ten sposób klatkę piersiową, unieść lekko podbródek, czyli przyjąć tzw. power pose (zgodnie z tym, czego Ania Lewandowska uczyła nas na Camp by Ann). Lato to w końcu czas ładowania akumulatorów – nie tylko od strony fizycznej, ale także psychicznej. Skoro chcesz po powrocie skoczyć na głęboką wodę walki o nową siebie, to praca nad postawą dodającą pewności siebie z pewnością doda ci skrzydeł.
Krok trzeci – szalej
Lato to czas szaleństw, więc może zamiast leżakowego umartwiania się nad własną figurą, po prostu podnieś się i zrób coś szalonego. I wcale nie mamy tutaj na myśli 10 kilometrów biegu. Może spróbujesz surfowania albo zakosztujesz w żaglach. A może do pełni szczęścia wystarczy ci park linowy. Tutaj najistotniejsze nie jest, co wybierzesz, ważne, aby dana aktywność sprawiała radość. Abyś surfowała, grała w siatkówkę czy pływała, dlatego, że to lubisz, a nie po to, by spalić kalorie. Nic nie dodaje energii i sił, jak endorfiny, które właśnie wyprodukowałaś bez przymusu i uprawiania wewnętrznego terroru.
Wszystkie te rady możemy wyrzucić do kosza, jeśli nie rozprawisz się ze swoim wewnętrznym krytykiem. Niezależnie od tego, czy naprawdę masz co krytykować (btw, zawsze się coś znajdzie). Być może nie zdajesz sobie z tego sprawy, ale tak jak ty oglądasz inne kobiety, tak one oglądają ciebie. I uwierz, zdziwiłabyś się, jak często to one Ci czegoś zazdroszczą i popadają w analogiczne kompleksy jak i ty. Popatrz więc od czasu do czasu na siebie z tą kobiecą zazdrością. Spójrz na siebie tym lustrującym spojrzeniem pełnym pozytywnej oceny. Lato od razu stanie się jeszcze piękniejsze, a to będzie twoja najlepsza wakacyjna metamorfoza. Nad całą resztą – także z nami – możesz popracować już po powrocie.