Aktualności

Sukienka już wybrana, sala zamówiona, zaproszenia rozdane. Przygotowania ślubne idą pełną parą, a Ty skrupulatnie realizujesz kolejne punkty z listy. Zrealizujesz jedne, dochodzą kolejne. A czy w twoim weeding plannerze znalazła się pozycja pod hasłem „pielęgnacja skóry”? Jeśli nie, to szybko uzupełnij ten brak.

Bardzo często panny młode są tak zaaferowane przygotowaniami ślubnymi, że tracą w tym wszystkim głowę. I nie ma się co dziwić: niezależnie od tego, czy mówimy o tradycyjnym ślubie, czy o składaniu przysięgi na jakieś egzotycznej plaży, organizacja tego wydarzenia wymaga umiejętności na poziomie perfekcyjnej pani domu. Nawet jeśli zdecydujemy się na pomoc konsultantki ślubnej, to i tak w wielu kwestiach nasz głos jest po prostu decydujący. Do tego wszystkiego dochodzi (tak często zauważalna u większości kobiet) potrzeba zadowolenia wszystkich wokół. Staramy się, aby z naszego ślubu byli zadowoleni rodzice, dziadkowe, aby chwalili nas wujkowie, ciotki i przyjaciele. Na ile to podejście jest rozsądne, to już odpowiedz sobie sama, ale nie zapominaj, że w tym wszystkim liczysz się przede wszystkim Ty. To Twój dzień. 

Każda z nas chce iść do ślubu z piękną, świetlistą buzią, na której odbijać się będzie całe szczęście tego dnia. Żeby tak się jednak stało, należy wykonać pewną pracę i to pracę, która rozpocząć powinna się na około trzy miesiące przed ślubem. Taki okres czasu daje nam szasnę na to, aby pozbyć się ewentualnych problemów, odżywić i nawilżyć skórę tak, aby tego wyjątkowego dnia promieniała całym swoim pięknem.

Większości z Was może wydawać się, że kto jak kto, ale właścicielka kliniki estetycznej jest ostatnią osobą, która musi pojawiać się na obozach sportowych. Przecież wszystkie kosmetyczne i medyczne nowinki ma na wyciągnięcie ręki. Co więc robię na wiosennym Camp by Ann 2018? Właśnie o tym chciałabym Wam opowiedzieć.

Część z Was pomyśli, że przyjechałam tutaj dla Ani. W końcu Lewandowska to ważna postać, kobieta-motywator, jedna z najważniejszych popularyzatorek zdrowego stylu życia… więc na jej obozie warto się pokazać. Po pierwsze, nie pokazać, ale o tym za chwilę. Chciałabym się zatrzymać przy tym magicznym słowie motywator. Bo Ania rzeczywiście motywuje, sama twierdzi, że jej misją jest inspirowanie ludzi do tego, że ciężką pracą mogą osiągnąć wiele. I trzeba przyznać, że to inspirowanie świetnie jej wychodzi. Na obozie widać, jak każda z dziewczyn ciężko pracuje, jak walczy, jak przełamuje swoje słabości. I to jest prawdziwe widowisko, z którego można czerpać niewyobrażalną energię. To tutaj poznajemy historie dziewczyn, które odważyły się zmienić swoje życie i twardo kroczą obraną przez siebie drogą. To jest wartość tego obozu, której nie da się przecenić.

Za co kochamy wiosnę? Za siłę, która budzi się w nas z każdym coraz cieplejszym dniem. To najlepszy czas, aby sobie przypomnieć o sobie samej, o swoim zdrowiu, ciele, samopoczuciu, aby się oczyścić i zadbać o nową energię do działania. Od zawsze staramy się wspierać nasze klientki w dążeniu do bycia lepszą wersją siebie. Kochamy kobiety aktywne i gotowe do działania. Specjalnie dla nich wspólnie z Juicy Jar przygotowałyśmy niespodziankę. Dla naszych klientek dieta sokowa już teraz dostępna jest z 20% rabatem.

Holistyczne podejście – ile razy już to słyszałyście? To hasło może i brzmi już dzisiaj jak banał, ale na swojej aktualności i prawdziwości nie traci ani trochę. O ciało nie da się dbać wyłącznie jednotorowo. Już na etapie konsultacji zachęcamy klientki naszej kliniki do łączenia zabiegów ze zdrowym odżywianiem i aktywnością fizyczną. Nie ma co ukrywać, że sernik i leżakowanie na kanapie nie sprzyjają modelowaniu sylwetki. Nie ma cudów: bez diety i ćwiczeń ciężko o spektakularne efekty uzyskane wyłącznie w klinice estetycznej. Ta reguła działa też w drugą stronę. Nawet jeśli trzymacie restrykcyjną dietę i ćwiczycie regularnie, zabiegi medycyny estetycznej są więcej niż wskazane. Ciało trzeba pobudzić do pracy. Sama siłownia nie da jędrnej i promiennej cery. Da ją jednak umiejętne połączenie wszystkich składowych sukcesu: diety, ćwiczeń i kosmetyki. Skoro niejedna z Was zaczyna właśnie z nami intensywną akcję pod hasłem „sezon bikini”, to czemu tego wiosenno-letniego „liftingu” nie zrobić też od środka? A jeśli od środka, to przez oczyszczanie. Nie znamy na to lepszego sposobu niż dieta sokowa od Juicy Jar.

Każde dziecko wie, że witamina C wspomaga naszą odporność i chroni przed przeziębieniem. Magia tej witaminy na tym się jednak nie kończy. Zastanawiałyście się kiedyś, co odpowiada za młody i promienny wygląd gwiazd z pierwszych stron gazet? To nie tylko kwestia regularnych zabiegów i odpowiedniej diety i nawodnienia, ale właśnie zasługa kosmetyków z witaminą C. W dużej mierze to właśnie ona odpowiada za młody wygląd. Powinna więc znaleźć swoje stałe miejsce w naszej kosmetyczce.

Nie bez powodu witamina C jest określana mianem witaminy młodości. Kwas L-askorbinowy (in. wit. C) to jeden z najlepiej przebadanych składników kosmetycznych, o których działaniu wiemy najwięcej. Kosmetolodzy kochają witaminę C za co najmniej kilka rzeczy i o dziwo wcale walka z zimowym przeziębieniem nie stoi tutaj na pierwszym miejscu.

Po pierwsze, witamina C to efektywny i silny antyoksydant. Jako przeciwutleniacz hamuje działanie wolnych rodników, o których negatywnym wpływie na naszą skórę nie trzeba nikogo przekonywać. Witamina C dzięki zwalczaniu tych rodników zwiększa szanse na piękną i przede wszystkim młodą cerę. Nie trzeba kosmetyków z magicznych składników produkowanych w technologii NASA. Spróbujcie włączyć do codziennej pielęgnacji kosmetyki, których podstawę stanowi wit. C, a efekty zaskoczą Was szybciej niż myślicie.

Dla większości z nas niezadbane stopy latem to faux paux równie wielkie, jak obgryzione paznokcie u rąk. Problem jest jednak w tym, że przypominamy sobie o temacie dopiero mniej więcej przed majówką i zapominamy o nim w okolicach października. A o stopy trzeba dbać cały rok i co ważniejsze, robić to z głową.

Czy którakolwiek z Was odważyłaby się na wykonanie zabiegu oczyszczania twarzy w innym niż już sprawdzony salon kosmetyczny? Oczywiście, że nie: bo za duże ryzyko, bo można zrobić sobie krzywdę, bo mogą mi „sprzedać jakąś bakterię”. Do kwestii manicure i pedicure podchodzimy za to z dużą dezynwolturą. Nieraz słyszałam opowieści w stylu „wiesz, byłam w galerii, przypomniałam sobie o manicure, tam jest taki salon, to weszłam”. I weszłaś, i usiadłaś, i spojrzałaś. I jeśli to spojrzenie padło na używany pilnik, niewysterylizowane narzędzia lub brudną podłogę, to powinnaś uciekać gdzie pieprz rośnie. Chyba, że masz ochotę sprawdzić, czy twoja odporność jest na najwyższym poziomie, a Ty jesteś superbohaterką i żadne zakażenia i bakterie Ci niegroźne. Tak na poważnie: pielęgnacja dłoni i stóp wymaga utrzymania najwyższej higieny. Podłoga ma błyszczeć, wszystkie narzędzia mają być nowe lub wysterylizowane. Wszystkie „pozostałości” po poprzednim zabiegu powinny zniknąć zanim pojawisz się na fotelu, a wokół Ciebie powinien roznosić się zapach środków czyszczących i dezynfekujących. To niejednokrotnie ważniejsze niż piękne wnętrze i kuszący aromat perfum.

Stopy to jeden z bardziej newralgicznych punktów naszego ciała. Dużo większą opieką otaczamy twarz, biust, ręce, a te nogi i stopy jakoś umykają naszej uwadze. Zupełnie niesłusznie. Oprócz tego, że to w końcu one noszą nas na co dzień, to są również niezwykle cennym źródłem informacji o stanie naszego zdrowia. Tylko nie każdy umie z nich czytać. Dlatego zamiast kosmetyczki na opiekuna stóp warto wybrać podologa, czyli osobę, która ukończyła studia w zakresie diagnozy i leczenia chorób stóp i stawu skokowego.

Początek strony UMÓW SIĘ NA WIZYTĘ